czwartek, 31 maja 2012

Zima widziana kiedyś mymi oczami

Świat biegnie swoimi własnymi ścieżkami, gubiąc po drodze nasze marzenia i
plany.. Z drugiej strony być może za rogiem czeka już kolejna wiosna, być
może ktoś nie pozwala wygrać szarości za oknem..
Każde, nawet najmniejsze światełko rozświetli ciemność tunelu.. Nad ranem, wśród śpiewu ptaków i świeżej rosy... a nie.. to znów nie ten
krajobraz.. wśród spowitych białym puchem dróg.

Jechałam dziś rano do pracy tym autobusem, który ma bardziej malowniczą trasę prowadzącą przez las. Boże jak cudownie wyglądały drzewa, kiedy ich gałęzie całe były oblepione taką warstwa białych śnieżynek. Wiesz jak się tak spojrzy z bliska na gałązkę to widać pojedyncze gwiazdki śniegu są takie maleńkie. Pomyśl ile musi ich być by oblepić całą gałązkę całe drzewo i cały las, a ile jest na świecie takich pojedynczych śnieżynek, że tworzą taką biel wokół. Te widoki i ten zwiększony efekt trójwymiarowości drzew najbardziej podoba mi się w zimie...
Kiedy wracałam znów widziałam że gałęzie drzew nadal uginają się pod ciężarem bieli. Przyszłam do domu i spojrzałam z balkonu z wysokości mego 4 piętra na tą biel pokrywającą stadion i drzewa ubrane w białe czapeczki musze przyznać, że wyglądało to naprawdę pięknie. Marzę czasem o tym żeby znaleźć się w górach kiedy jest 2 m śniegu i można się poruszać tylko wyznaczonymi ścieżkami-tunelami pomiędzy tymi dwumetrowymi zaspami śniegu, to musi mieć w sobie jakiś niepowtarzalny urok. Zastanawiam się czy w takiej śnieżnej zaspie jest ciepło czy tez czuć to zimno śniegu i mrozu. Tak właściwie poza bielą śniegu, która ma naprawdę dla mnie swój urok i piękno to właściwie nie lubię białego koloru. Nie mogłabym mieć mieszkania pomalowanego na biało, czy ubierać się na biało czy czarno.
Jednak czy urok świeżo spadłego puchu byłby tak zniewalający gdyby nie miał koloru nieskazitelnej bieli ...
Wczoraj jak wracałam z pracy śnieżyca tak ogromna już po 5 minutach cały mój płaszcz z kapturem i szalik i nogawki spodni wszystko było oblepione takim mokrym ciężkim śniegiem. Wszyscy wokół wyglądali jak śniegowe bałwanki.

Drogi ledwo przejezdne chodniki śliskie
Budzę się kolejnego ranka jadąc do pracy znów zobaczyłam piękną jakby baśniową zimę. Drzewa które wczoraj rano wyglądały  smutno i czarno teraz są oblepione takim delikatnym białym puchem który nadaje jakby przezroczystości ich gałązkom i sprawia że znów nabrały trójwymiarowości, jakby artysta pociągnął je białą pastelą lub farbą. I słońce takie jasno żółte a wokół tak przymglona aureolka. W takie dni jak te wydaje się, że świat pełen jest magii  Nawet w takim zwykłym codziennym dniu można znaleźć niepowtarzalne piękno.

Historia Jednej Znajomości

Wszystko zaczęło się jakieś 6 czy 7 lat temu. Miałam wtedy nick ewrybka, byłam może troszkę bardziej puszysta, a może porównywalnie. Pisałam z różnymi osobami czasem bardzo ciekawe rozwijające listy czasem dosłownie kilka zdań.
Jeden list zwyczajnie mnie zszokował. Był pełen chamstwa i inwektyw pod moim adresem, autor porównał mnie od tłustej świnii, oskarżył nawet o kłamstwo , bo jak śmiem pisać, że mam normalną budowę, będąc taka gruba. Pierwszy mój odruch było zwyzywanie gościa i odpłacenie pięknym za nadobne. Jednak jako osoba z głeboko zakorzenioną filozofią Rousseau o człowieku z gruntu dobrym, w drugim odruchu pomyślałam: musiał być jakoś skrzywdzony przez kobiety lub oszukany, może miał straszny dzień i wyżył
 się przypadkowo na mnie, może po prostu był pijany.
 Mój list napisałam więc w tonie zupełnie nie chamskim, raczej tłumacząc się i brzmiał mniej więcej tak: "Przykro mi, że tak mnie osądzasz w ogóle mnie nie znając, przecież ja mogę być najcudowniejszą osobą na
 świecie, tylko z nadmiarem kilogramów. Zresztą już nim napisałeś zaczęłam coś z tym robić, ale na efekty niestety trzeba troszkę poczekać.- nie obyło się bez małej uszczypliwości z mej strony - ważne byś Ty patrząc na siebie w lustro czuł dumę. pozdrawiam ciepło życząc miłego dnia"
 Pamiętam, że to był piątek wysłałam list i pojechałam do Żarek gdzie nie miałam netu. Gdy wróciłam w niedzielę czekało już na mnie 7 listów z przeprosinami od tego faceta. Pisał, że jest w szoku, że na taki chamski list odpowiedziałam takim ciepłem, że poczuł się jak wstrętny robak, kiedy czytał moją pełną ciepła i zrozmienia odpowiedź, że nie umie zrozumieć jak mogłam na takie chamstwo odpowiedzieć takim listem. Mówił, że musi poznać tak wyjątkową osobę, która tak potrafi odpowiedzieć. Pytał czy mu kiedyś wybaczę. Oczywiście każdy z tych 7 listów był coraz  bardziej proszący coraz bardziej wątpiący w wybaczenie. Wybaczyłam, bo mnie zaciekawił i ten u smiech na zdjęciu w koszulce ratownika miał
 powalający.




Zaczęliśmy pisać o sobie, o swoich tęsknotach, pragnieniach, o naszych życiach, o tym czego szukamy co kochamy co nas cieszy i co smuci. Ja się w tym czasie odchudzałam, on mnie w tym odchudzaniu wspierał wirtualnie, doradzał co jeść co ćwiczyć i jak. Mniej więcej po 2 miesiącach
 byłam chudsza o 10 kg i wreszcie umówiliśmy się na randkę. To była chyba najcudowniejsza randka z tych, które na sympatii zaznałam. Umówiliśmy się w Dolinie Trzech Stawów w Panderozie. Miła knajpka na stawem.Wypiliśmy razem kawkę on jeszcze kilka razy przepraszał za ten chamski
 list. Rozmawialiśmy mnóstwo o sobie, o życiu. Widziałam zachwyt w jego oczach gdy na mnie patrzył, ten błysk w oku, przenieśliśmy się na ławeczkę nad staw, spacerowaliśmy to parku. Oto ten człowiek od
 chamskiego listu sprawił, czułam się szczęśliwa, piękna i wyjątkowa. Czułam jakbyśmy
 znali się całe życie. Takie wyjątkowe porozumienie dusz, które nie zdarza się często. Kiedy na koniec randki wsiedliśmy do autka, by odwiózł mnie do domu, powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Mówił,
 że postanowił, że jeśli okażę się fajną osobą zaśpiewa coś dla mnie. Właczył CD z podkładem i zaśpiewał dla mnie "Kochaj mnie i dotykaj..." Tomasza Żółtko, wyjątkową dla mnie piosenkę, która zawsze mnie
 rozczulała i wzruszała. Okazało się, że dla niego też jest wyjątkowa. Jego głos i ta pasja
 w tym jak śpiewał sprawiły, że miałam ciarki wszędzie, że unosiłam się nad ziemią, lewitowałam, nie umiałam nic kupić wieczorem w sklepie, tylko postałam w nim z doskonale obojętną miną i wyszłam. Nie jesteśmy razem, bo jakoś temperamenciki i pewne nasze wady sprawiły, że kilka
 razy już pokłóciliśmy się "ostatecznie"... To coś jednak co nas łączy jest tak wyjątkowe, że nie umiemy dłużej wytrzymać bez kontaktu z sobą. Choćby sms, telefon, spotkanie. Czasem widujemy się często, czasem raz na kilka miesięcy, ale zawsze wspieramy się nawzajem, wiemy że możemy na siebie
 liczyć. Wspierał mnie po śmierci mego kochanego męża. W dużej mierze dzięki niemu i nnnym prazyjaciołom zaczęłąm się odnajdować w tym świecie po tak bolesnej stracie. Ja wspierałam go przy rozwodzie z kobietą modliszką i w wielu sprawach, które musiał załatwić, wyciągałąm z dołka gdy było mu bardzo źle. Towarzyszy mi w imprezach i weselach,  kiedy nie mam osoby towarzyszącej. Świetnie nam się razem tańczy, widocznie podobnie czujemy muzykę, a może w tym tańcu wyrażamy swe dusze. Cieszą mnie przy nim małe rzeczy: wspólne śpiewanie, oglądanie, gotowanie, jedzenie, prasowanie, przyszywanie guzika czy zakupy.


 Uwielbiam jego pasję w głosie kiedy mi o czymś opowiada, jego szczery głośny śmiech, tego wariata który się w nim czasem odzywa, a może całkiem często,  tego choleryka wyrzucajacego z siebie emocje,
 umiem je nawet w jakiś instynktowny sposób załagodzić i zbagatelizować, przytulam go i głaszczę gdy płacze. Tak - prawdziwi mężczyźni też czasem płaczą gdy im naprawdę źle. Kiedy widzę, że ktoś go skrzywdził najchętniej udusiałabym tę osobę gołymi rękami. Gdy przytula mnie na powitanie czy pożegnanie czuję takie niesamowite, niewysłowione ciepło krążące pomiędzy nami, którego nie da się porównać z niczym innym. Tak jakby w tym przytuleniu wyrażone było całe ciepło, które mamy dla siebie nawzajem. Przeżyłam z nim tyle cudownych i miłych chwil, tyle śmiechu mi przysporzył i tyle szczęścia chwil. Zawsze będzie dla mnie kimś wyjątkowym, kimś bliskim i ważnym. Mogę powiedzieć, że jesteśmy naprawdę cudownymi prawdziwymi przyjaciółmi, czującymi się świetnie w swym towarzystwie. Adaś jest takim przyjacielem z drugiej strony tęczy bez względu na to czy ta tęcza nie dotyka ziemii czy może kiedyś osunie się na tyle, że jej dotknie... On typowy choleryk, ja typowy sangwinik - charakterki niby zupełnie różne. Nigdy nawet nie myślę o nim Adam mimo, że ma już dobrze po 40-tce dla mnie jest zawsze w każdej myśli w każdym zdaniu Adasiem. On pisze do mnie i zwraca się Ewcia, Ewuś mimo mej
 czterdziestki na karku... Niby drobiazgi, ale jakie to miłe gdy ktoś zawsze zwraca się do Ciebie tak miękko i zdrobniale.

Nie wyobrażam sobie  mego życia tak zupełnie bez niego.

I wszystko to nie zdarzyłoby się nigdy gdybym chamstwem odpowiedziała na
 jego bardzo chamski list.

piątek, 18 maja 2012

Cztery Pory Roku - kwiaciarnia z klimatem

Uwielbiam takich klientów, którzy zostawiają mi wolną rękę w stworzeniu tego jak sama to widzę. Którzy nie narzucają niczegom, a jeszcze dodatkowo czuję, że mają podobne jak ja klimaty. Monika i Marcin właśnie tacy są. Radośni uśmiechnięci towarzyscy i przyjacielscy. To rodzice kolegi mego syna z którymi poznaliśmy się przy okazji komunijnych przygotowań. Okazało się, że chcą zrobić szybko nową reklamę, bo stara już jest bardzo zniszczona i wizuytówki. Pojechałam na wizję lokalną. Lubię sama sobie zobaczyć wszystko na miejscu. Wiem wtedy jak dobrać sobie kolory, jak to zrobić by było widoczne z daleka. Rzeczywiście ta stara reklama była już niezbyt pięlkna i podniszczona. Zrobiłam sobie pomiary górnego szyldu i raklamy bocznej. Wypiłam kawkę z właścicielką, pooglądałam kwiaty i bibeloty. Tak jakbym dzięki temu poczuła ducha tego miejsca. Muszę przyznać, że ta kwiaciarnia ma duszę. Wszystkie pracujące tam dziewczyny są ze sobą zaprzyjaźnione. Łączy je zamiłowanie do układania kwiatów, kompozycji, bukietów. Fajne jest to że jest całodobowa więc nawet jeśli ktoś zapoimni o urodzinach bliskiej osoby, albo wraca bardzo późno z pracy gdzie wszędzie jest już zamknięte w kwiaciarni codziennie ktoś ma nocnuy dyżur. Uważam, że super rozwiązanie. Nawet jeśli jest takich klientów last minute tylko kilku w miesiacu to przecież warto. Dowożą też kwiaty pod wskazany adres więc można kogoś nbliskiego obsypać kwiatami nawet zdalaczynnie. Kwiaciarnia wdzięczną nazwę Cztery Pory Roku. Na tej nazwie własnie postanowiłam się oprzeć przy projektowaniu. Chciałam by w tle była zieleń i żółty, by ładnie się odbijało od łososiowej ściany budynku. Postanowiłam wykorzystać nazwę i stworzyć coś w rodzaju loga związanego z kwiatami kojarzącymi się z każdą z pór roku. No tak tylko jakie kwiaty kojarzą się z zimą? Pomyślałam, ż emoże trzeba to w takim razie troszkę kolorystycznie rozegrać. I na każdą porę roku dać kwiaty kojarzące się z nią kolorystycznie. Wiosna - cóż wiele kwiatów kojarzy mi się z wiosną, bez, konwalie, tulipany, żonkile i narcyzy. Wygrały narcyzy, bo są żółte urokliwe i mają takie wdzięczne zielone listki. Teraz lato co najbardziej kojarzy się z latem zaraz zaraz. No pewnie że mnóstwo jest takich letnich kwiatów i róże kwitną w lecie tak pięknie. Bezkonkurencyjny okazał się jednak słonecznik, bo uwielbiam słoneczniki, bo kojarzą mi się ze słońcem i ciepłem i są takie radosne. Jesień to też mnóstwo kwiatów bo i astry i chryzantemy, ale chciałam, by to było fajnie kolorystycznie i załapał się troszkę losowo ciemno pomarańczowy gerber. Na końcu nadeszła kolej na zimę. Największy niestety problem, bo jak wiadomo w zimie rośliny odpoczywają i nie bardzo cokolwiek kwitnie. Pomyślałam więc o tej kolorystyce zimowej. Zdecydowałam się na kompozycję białej róży i białych i błękitnych margaretek. Zrobiłam soboie z tych wybranych kwiatów taki miks z podziałem na cztery pory roku. Teraz zostało jeszcze dobrać czcionkę. Chciałam by była mocno zielona i taka niepowtarzalna, troszkę inna niż te, które są popularne. Ponoieważ jestem zwolenniczką teorii że wszystko powinno się kojarzyć ze sobą, zarówno szyld jak wizytówki stworzyłam w tym samym stylu.
Na boczny szyldzik i tył wizytówki wykorzystałam moje ulubione rumianki skrajniwskie. Kojarzą mi się z taką błogością i lekkością. Efekt projektowy zamieszczam poniżej. Póki co w postaci projektu wizytówek, ale zrobię wkrótce zdjęcia szyldów i uzupełnię.

                     


wtorek, 17 maja 2011

czasem klient tylko pozornie wie czego chce

Ten klient trafił do mnie przez jednego z mych przyjaciół, posłał mi obrazek, który chce mieć jako tło wizytówki,ulotek i innych reklam. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie jakość zdjęcia. Ważyło ono 72 kB, a co za tym idzie nadawało się jedynie na tapetę do komórki, zresztą jak się później okazało takie właśnie było jego przeznaczenie. Musiałam uświadomić klientowi, że nie jest możliwe zastosowanie tego co sobie wymarzył. Od czego jednak siła przekonania i własna inwencja. Musiałam stworzyć coś nowego podobnego w stylu, a równocześnie bardziej pasującego do mojej własnej koncepcji piękna. Tak właśnie nazywał się salon kosmetyczny dla którego to miałam zrobić. Pomyślałam, że najlepiej będzie stworzyć coś co będzie takie samo treściowo, ale jednak delikatniejsze w kolorystyce. Zrobiłam więc montaż z kilku różnych zdjęć i w ten sposób powstało kilka rodzajów tła z których klient wybrał jedno. Teraz wystarczyło już tylko dołożyć napis główny i treść wizytówki i ulotki. klient wybrał jedną z opcji, na szczęście wystarczyła mała korekta tego tła najbardziej w tle na bardziej nasycone niebieskim. Teraz wystarczyło już stworzyć ulotkę dwustronną.






jeszcze tylko terminy wizyt i karta klienta i pakiet do druku już prawie gotowy. Klient chciał by do karty klienta stworzyć mu oryginalną pieczątkę, która będzie bardzo charakterystyczna i trudna do podrobienia.
Od czego jednak moje doświadczenie w grafice wektorowej obrobiłam dla niego specjalnie kształt storczyka tak by dobrze wyglądał graficznie i dał się wykonać na pieczątce.Teraz kosmetyczki i fryzjerki będą mogły przybijać tą pieczątkę obok daty wizyty każdej klientce, by co 10 wizyta mogła być gratis. To taki rodzaj programu lojalnościowego, myślę, że bardzo pomocny w nowo otwartym zakładzie.
Teraz wystarczyło już tylko, by dopełnić całości dzieła stworzyć koncepcję i wykonać logo na ścianę ze styroduru. Logo i grafika musiały być duże by były widoczne z daleka i przyciągały wzrok potencjalnych klientek. Klient wybrał wersję czarno fioletową dobrze widoczną na żółtym tle.  Teraz wystarczyło już tylko wyciąć grafikę i literki ze styroduru, pomalować je farbą zewnętrzną najlepszą do styroduru i z długa gwarancją na kolor, a następnie zamontować całość na ścianie budynku.

Najfajniejsze w grafice styrodurowej oprócz przestrzenności jest to że można przy samym montażu nieco zmodyfikować wzór w zależności od potrzeb. Tak stało się właśnie w tym przypadku. W późniejszym terminie zamieszczę końcowy efekt jak to wygląda po wykonaniu.

EM